Wiceprezydent Przemyśla napędzał drezynę kolejową. Jechaliśmy na Ukrainę [FILMY, ZDJĘCIA]

Czytaj dalej
Fot. Norbert Ziętal
Norbert Ziętal

Wiceprezydent Przemyśla napędzał drezynę kolejową. Jechaliśmy na Ukrainę [FILMY, ZDJĘCIA]

Norbert Ziętal

Drezynami pokonaliśmy żelazną kurtynę na granicy z Ukrainą. Jednak tym razem nie było łatwo i nie stosowano taryf ulgowych. Pojazd „kiwaj - machaj” napędzać musiał również zastępca prezydenta Przemyśla i komendant OSP.

Drezyna nie wyglądała na zbyt ciężką i trudną do prowadzenia. No i co to za odległość? 5 km torami do polsko - ukraińskiej granicy w Malhowicach, po nieczynnym torze kolejowym. Wydawało się, że „dmuchniemy” szybko i wystarczy lekka praca dwóch, góra trzech ludzi. Fraszka, a nie ciężka praca.

- Dawaj, dawaj - do wajchy ustawiają się zastępca prezydenta Przemyśla Janusz Hamryszczak i Michał Głodzki, komendant jednostki Ochotniczej Straży Pożarnej z podprzemyskich Pikulic. Oj, coś nie jest lekko. Początkowe uśmiechy obu panów szybko bledną, po chwili na twarzy pojawia się grymas, a potem rumieńce dają znać, że tak lekko z drezyną nie pójdzie.

- Zmiana, zmiana - prosi w końcu prezydent.

Poza jedyną kobietą na pokładzie i redaktorze tuż po przebytej operacji, dla innych nie ma taryfy ulgowej. Kto chce jechać, musi machać. Za wajchą ustawiają się kolejno członkowie stowarzyszenia Linia102.pl, z prezesem Karolem Gajdzikiem (z nieco słabą kondycją - opinia nz), studentami lwowskiej filii Dniepropietrowskiego Narodowego Uniwersytetu Transportu Kolejnictwa i reporterem Nowin.

Jest ciężko, ale Karol Gajdzik pociesza, że mogło być gorzej. Przewidując kłopoty z kondycją „niedzielnych kolejarzy”, skrócił trasę wycieczki drezynami na Ukrainę. Wcześniej ustawił drezynę w pobliżu nieczynnej stacji w Hermanowicach, stąd tylko niecałe 5 km do granicy. Gdybyśmy jechali z Przemyśla byłoby kilkanaście km do pokonania.

Drezyna przyspieszyła. Z górki? Nie, to wiceprezydent pcha

Zaledwie połowa drogi za nami a załoga nie ma już sił. Zmieniamy się co pięć minut. Wreszcie ktoś wpada na pomysł, aby nieco popchać nasz pojazd. O, idzie lepiej, choć pchacz nie ma wdzięcznej roli.

- Szybciej i łatwiej byłoby na piechotę - komentuje ktoś nasze trudy przy napędzaniu kiwaj - machajki.

- Ocho, wyraźnie przyspieszyła. Z górki jedziemy? - dziwi się ktoś. Przecież wcześniej prezes Gajdzik uprzedzał, że będzie cały czas pod górkę.

Sytuacja szybko się wyjaśnia. Przez chwilę pchał nasz pojazd nie kto inny, lecz wiceprezydent Hamryszczk, który, nie ma co ukrywać, warunki fizyczne ma odpowiednie.

- No i niech mi ktoś teraz powie, że władza w Przemyślu jest słaba - żartuje, wyraźnie zadowolony ze swojej nowej roli, dzięki której drezyna choć przez chwilę poszła ostro do przodu.

Z tyłu depcze nam po piętach inna drezyna. Bieszczadzka Wadera wypożyczona z Zagórza w Bieszczadach. Sunie po torach lekko, niczym Pendolino.

- To pewnie zależy od załogi - wmawiamy sobie. U nas średnia wieku dość duża, u nich, w większości studentów Państwowej Wyższej Szkoły Wschodnioeuropejskiej w Przemyślu, zdecydowanie mniejsza.
Ostatkiem sił wypatrujemy granicy.

- Jeszcze trzysta metrów. O, a teraz mniej niż sto - pociesza ktoś.

Linia 102 w kilku miejscach przecina się z drogami. Ludzie przez ćwierćwieku nie widzieli tutaj pociągu, więc rzadko kto zadaje sobie trudu, aby dojeżdżając do przejazdu kolejowego, zerknąć, czy nie nadjeżdża pociąg.
Z tego względu, członkowie 102.pl stoją na każdym przejeździe i zatrzymują ruch. A zdziwieni kierowcy i pasażerowie samochodów przecierają oczy ze zdumienia i robią zdjęciami telefonami komórkowymi. Kto wie, kiedy sytuacja się powtórzy?

Symboliczne 102 metry jazdy po ukraińskich torach

Z językami niemalże na płucach docieramy.

- No, nie ma się co dziwić. Dwie i pół tony. Było co pchać.

- dopiero teraz prezes Gajdzik zdradza powody, dlaczego nasza Przemyślanka ledwo sunęła po torach, a Wadera lekko mknęła.

- Ludzie to raz, ale przede wszystkim podarunki, jakie wieziemy dla dzieci z Niżankowic. W końcu dzisiaj na Ukrainie święto. Nie wypada przyjechać z pustymi rękoma - mówi, jakby się usprawiedliwiał przed dyszącą załogą Przemyślanki.

Bezboleśnie przekraczamy granicę, przejściem granicznym, którego formalnie nie ma. Jest tor kolejowy, do 1994 r. kursował po nim pociąg z Przemyśla, przez ZSRR (a później Ukrainę) do Zagórza w Bieszczadach. Od 23 lat linia nie była wykorzystywana, zarastała krzakami i drzewami. Jesienią ub. roku członkowie stowarzyszenia Linia102.pl, w ramach akcji Siekierezaay, oczyścili linię. Marzy im się przywrócenie ruchu pociągów, choćby dawnych kursów w Bieszczady.

Tylko po cichu, głównie między sobą, rozmyślają o przywróceniu kursów sprzed I wojny światowej, gdy jeździły tędy pociągu aż do Budapesztu, stolicy Węgier.

- Cały czas posuwamy się naprzód i kiedyś zrealizujemy nasze marzenie - przekonuje pan Karol.

Najpierw drezynami dojeżdżamy w pobliże granicy państwowej. W okresie Świąt Bożego Narodzenia, już przekroczyliśmy tutaj granicę, ale spalinowym pojazdem. To była historyczna chwila. Pierwszy raz, po 23 latach, przejechał tedy pociąg. Wtedy ta żelazna kurtyna, w rzeczywistości solidna brama, otworzyła się pod naporem optymizmu pasjonatów ze 102.pl.

Faktycznie wystarczyło, że ukraiński pogranicznik otworzył kłódkę na łańcuchu, na który zamykana jest brama. Tylko tyle dzieli w tym miejscu nasze narody. No i oczywiście jeszcze te wszystkie zabezpieczenia graniczne, których nie widać „gołym okiem”.

- No, a dzisiaj przejechaliśmy symboliczne 102 metry naszymi drezynami po ukraińskich torach do Niżankowic, pierwszej stacji po ukraińskiej stronie - mówi pan Karol.

Trzeba przyznać, że po ukraińskiej stronie tory o wiele lepiej utrzymane niż u nas. W Polsce rozstaw szyn jest węższy niż na Ukrainie. Z tego powodu Ukraińcy u siebie, blisko granicy z Polską, ustawili podwójne tory. Dzięki temu mogą tu kursować pociągi o obu rozstawach osi, europejskim i wschodnim.

Na naszych drezynkach powiewają flagi polska, ukraińska i unijna. Na stacji w Niżankowicach wita nas tłum. Sporo dzieci. Wszyscy odświętnie ubrani, bo akurat jest Święto Niepodległości Ukrainy.

- Dawajcie te paczki. Rozpakowujcie - komenderuje Wacław Majka, wiceprezes stowarzyszenia Linia102.pl i główny kwatermistrz. Starannie dba o równy rozdział słodyczy i zabawek pomiędzy dzieci.

- Turystycznie, bez kordonów (granic-przyp. nz) wjechaliśmy na stację kolejową w Niżankowicach. Udowodniliśmy, że się da. Jako stowarzyszenie przekroczyliśmy kolejne sto dwa metry od granicy państwowej. Cały czas „zmierzamy” w kierunku Chyrowa na Ukrainie i Zagórza w polskich Bieszczadach. A to fragment naszego większego marzenia, trasy na Węgry. - mówi prezes Gajdzik.

Czy marzenie przemyskich pasjonatów jest realne? Niedawni przeżyli rozczarowanie. Po sukcesie jesiennej „Siekierezady”, pojawiały się obietnice polityków, że znajdą się pieniądze na przygotowanie sto dwójki na potrzeby normalnego ruchu kolejowego, jaki był tutaj przed ćwierćwieczem. Potrzeba na to 6 do 20 mln złotych. Na kapitalny remont torów po polskiej stornie, koło Przemyśla i koło Zagórza. Do tego konieczne prace na Ukrainie. Niedawno jednak sympatycy kolei z Przemyśla przeżyli rozczarowanie. Na razie nie ma pieniędzy na sto dwójkę i nie ma wielkich szans, że się znajdą. To jednak nie zniechęca ich do działania.

Zachęca spore zainteresowanie Ukraińców. W tym kraju powstało nawet siostrzane stowarzyszenie 102.ua. Cel wspólny: reaktywacja linii. - Mamy już komisję, która policzy ile kosztowałby remont tej linii. Wtedy będą dalsze kroki - mówi Orest Bonk, starosta przygranicznego rejonu starosamborskiego.

- Transport kolejowy ułatwia przekraczanie granicy. Widać to po pociągu Kijów - Przemyśl. Wszystkie formalności graniczne załatwiane są szybko, w pociągu - mówi Jarosław Bolzhelarskyi z Dniepropeitrowskiego Uniwersytetu Transportu Kolejowego filii we Lwowie.- Z naszej strony jest pełne wsparcie tej inicjatywy. Może uda się zdobyć pieniądze z programów unijnych - mówi Janusz Hamryszczak, zastępca prezydenta Przemyśla.

Norbert Ziętal

Jestem dziennikarzem Gazety Codziennej "Nowiny" oraz dziennikarzem i wydawcą portali nowiny24.pl i naszemiasto.pl. Od 26 lat zarabiam na życie, opisując historie innych ludzi.


Zajmuję się szeroką tematyką, głównie związaną z Przemyślem i miejscowościami powiatu przemyskiego oraz granicą polsko-ukraińską. Moją specjalnością są tematy samorządowe, polityczne, kryminalne, różne problemy związane z funkcjonowaniem granicy polsko-ukraińskiej. Zajmuję się tematami gospodarczymi, finansowymi, turystycznymi, edukacyjnymi, mniejszości narodowych i nowych technologii.


Najbardziej lubię „odkrywać” i opowiadać historie ciekawych, szerzej nieznanych ludzi. Swoim Czytelnikom w przyjazny sposób, infografikami, przedstawiam świat różnych statystyk i liczb, ważnych w ich codziennym życiu. Data journalism (dziennikarstwo danych) jest tym, w czym czuję się najlepiej.


Prywatnie lubię podróżować, a także wspólnie z moimi dwiema córkami (10- i 13-letnią), poznawać świat kodowania, animacji i social mediów. 


 



Każdą czynność można usprawnić



 


TOP MOICH TEKSTÓW


Wydarzenia



 


Rankingi



 


Ciekawi ludzie



 


Od Nowego Jorku po Moskwę


Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.