Wybuch butli z gazem od razu zabił człowieka

Czytaj dalej
Fot. PSP Międzyrzecz
Aleksandra Gajewska-Ruc

Wybuch butli z gazem od razu zabił człowieka

Aleksandra Gajewska-Ruc

Kazimierz D. mieszkał w przyczepie campingowej, kilka metrów od swojego domu. Ogień strawił ją w mgnieniu oka.

Po poniedziałkowym pożarze na podwórku w Goruńsku zostało niewiele. Byliśmy tam wczoraj. Resztek popiołu pilnuje sędziwy pies. Nie rusza się z miejsca, w którym zginął jego pan. Żona 80-letniego Kazimierza mówi, że pies mieszkał razem z nim w przyczepie. Musiał uciec, gdy zaczęło się palić.

Był wieczór, ona była sama w domu, gdy usłyszała wybuch. Wybiegła na podwórko, ale ogień zajął już całą przyczepę. Krzykiem przywołała sąsiadów. Przyjechała straż, na miejscu pojawili się policjanci i prokurator. - Biegli nie byli w stanie na miejscu określić przyczyny pożaru. Wstępne oględziny wskazują, że mogło być to zwarcie instalacji, zapalenie się gazu z butli czy też zaprószenie ognia. Na tym etapie wykluczyliśmy podpalenie. Wszystko wskazuje na to, że był to nieszczęśliwy wypadek. Zweryfikują to badania oraz sekcja zwłok - mówi prokurator Sławomir Dudziak z Prokuratury Rejonowej w Międzyrzeczu.

5 lat Kazimierz D. mieszkał w przyczepie campingowej przed swoim domem

W prowizorycznej konstrukcji złożonej z campingu i dobudowanej do niego wiaty Kazimierz D. mieszkał od pięciu lat. Wcześniej za lokum służył mu stojący obok blaszak. Dlaczego starszy pan nie mieszkał w domu z rodziną? Jak stwierdziła jego żona, sam tak chciał, z przyczepy cieszył się jak dziecko, miał tam wszystko, czego potrzebował. Również gazowe ogrzewanie, które mogło być przyczyną pożaru.

Pożar wybuchł wieczorem, około 20.20. - Zbiegło się tu pół wsi. Jeszcze zanim przyjechali strażacy, ludzie sami próbowali gasić, jak to przy takim nieszczęściu. Pierwsi przyjechali ochotnicy miejscowi, z Goruńska, potem duże wozy. Taka tragedia... - opowiada sąsiad.

Kazimierza D. nie udało się uratować. Akcję utrudniało bardzo duże zadymienie i grożące eksplozją butle z propanem butanem. Strażacy z narażeniem życia wynosili je na zewnątrz. Jak poinformował nas mł. bryg. Dariusz Rzepecki z PSP w Międzyrzeczu, akcja trwała ponad cztery godziny. Uczestniczyło w niej 25 strażaków zawodowych z Międzyrzecza oraz ochotników z Goruńska i Bledzewa.
Przyczynę pożaru ma wyjaśnić dochodzenie.

Aleksandra Gajewska-Ruc

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.