Za chwilę zapomnimy, że były kiedyś handlowe niedziele [KOMENTARZ GRAŻYNY TYLMAN]

Czytaj dalej
Fot. Pixabay
Grażyna Tylman

Za chwilę zapomnimy, że były kiedyś handlowe niedziele [KOMENTARZ GRAŻYNY TYLMAN]

Grażyna Tylman

Przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka, ale - jak się okazuje - stosunkowo łatwo je zmienić. Już po pierwszych niedzielach z zakazem handlu widać, że Polacy nie mają problemu z zagospodarowaniem wolnego czasu. Co więcej, rośnie grupa osób, która jest zadowolona z wprowadzonego od marca ograniczenia.

Z badania, jakie „Rzeczpospolita” zleciła pracowni IBRIS, wynika, że 33 procent osób pytanych o to, jak ocenia zakaz handlu w niedzielę odpowiedziało: „zdecydowanie dobrze”, a 19 procent: „raczej dobrze”. Zagorzałych przeciwników tego rozwiązania jest według badania jedynie 20 procent. To wielka zmiana, bo jeszcze późnią jesienią ubiegłego roku, kiedy zakaz handlu budził największe emocje, bo kończyły się prace legislacyjne nad projektem ustawy wprowadzającym ograniczenia w handlu, ponad połowa Polaków była przeciwna pomysłowi forsowanemu przez Solidarność i rząd PiS, a aż 76 procent chciało wprowadzenia dwóch wolnych niedziel w miesiącu dla pracowników sklepów, ale bez ograniczeń w funkcjonowaniu handlu.

Zdaje się, że trochę ulegliśmy zbiorowej histerii sprytnie podsycanej przez piarowców centrów handlowych, bo okazało się, że Polacy, dla których niedzielne spacery po galeriach handlowych były do tej pory rytuałem (prawie pół miliona Polaków spędzało w takich miejscach przynajmniej jedną niedzielę w miesiącu,) potrafią bez większych problemów odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Ci, którzy musieli, robili zakupy w mniejszych osiedlowych sklepach lub na stacjach paliw - w pierwszą niedzielę z zakazem handlu odnotowały 300-procentowy wzrost sprzedaży. Ci jednak, którym jedzenia i picia w lodówce nie zabrakło, spędzali czas w inny sposób. Aż 81,5 procent badanych odpowiadało, że w niedziele z zakazem handlu czas spędziło z rodziną, 13 procent spotkało się z przyjaciółmi. Wyszliśmy z domu, ale zamiast do sklepów poszliśmy na spacer do parku czy na place zabaw. Z analizy firmy Selectivv Mobile House wynika, że ruch w zewnętrznych punktach rekreacyjnych wzrósł aż o 189 procent.

Młodzi właściciele smartfonów, mniej aktywni i bez dzieci, spędzili dwa razy więcej czasu, korzystając z aplikacji i przeglądarek internetowych. E-sklepy nie odnotowały jednak szalonego wzrostu sprzedaży, co dziwić nikogo nie powinno, bo w niedzielnych spacerach po galeriach handlowych nie o kupowanie przecież chodzi. Centra handlowe stały się świątyniami, bo sprytnie stworzyły atrakcyjną alternatywę dla siermiężnej i brzydkiej przestrzeni miejskiej. Jest w nich komfortowo (są czyste toalety z mydłem, suszarką i papierem toaletowym, przewijaki dla dzieci itd.), a do tego bardziej kolorowo i nowocześnie niż na zewnątrz.

Im szybciej władze miast zauważą, że zakaz handlu stał się dla nich prawdziwą szansą na stworzenie mieszkańcom równie atrakcyjnej oferty, tym lepiej. Nie powinno być to trudne, bo w Polsce długo jeszcze nie powstaną prawdziwe świątynie luksusowego handlu, takie jak londyński Harrods, paryska Lafayette czy mediolańska Galeria Wiktora Emmanuela II, które na równi z muzeami i galeriami sztuki znajdują swoje miejsce w przewodnikach turystycznych.

Grażyna Tylman

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.