Zero tolerancji dla patologii, czyli jak arcybiskup skrzywdził ks. Kamila Ciulkina
Zaufanie stracić jest łatwo, ale trudno je odzyskać. Przekonuje się o tym ten, kto niesłusznie został oskarżony i ten, kto niesprawiedliwie oskarżył niewinnego. Wydaje się, że osądzanie ludzi przychodzi abp. Józefowi Guzdkowi dość łatwo, ale czy nie za łatwo...
Od początku swojej posługi w archidiecezji białostockiej arcypasterz lubi powtarzać: - Zero tolerancji dla patologii.
W lipcu tego roku pokazał, co znaczy to hasło. Gdy jego rzecznik prasowy - ks.Andrzej Dębski - został bohaterem seksafery, metropolita w ekspresowym tempie pozbawił kapłana prawa do wykonywania jakichkolwiek posług duszpasterskich i noszenia stroju duchownego. Ponadto nakazał mu podjęcie terapii i pokuty. Przy okazji abp Guzdek pielgrzymował po mediach jak triumfator i dziękował za ujawnienie skandalu.
Wydawało się, że gorzej być nie może, a jednak... W sierpniu jak grom z jasnego nieba dotarł donos do kurii o tym, że białostocki kapłan, ks. Kamil Ciulkin, rzekomo odprawiał mszę pod wpływem alkoholu. Tym razem metropolita, niejako siłą rozpędu, w ciągu kilku godzin publicznie odwołał wikariusza, skierował na terapię odwykową i przeprosił zaocznie wiernych.
Gdyby nie Kurier Poranny i Gazeta Współczesna parafianie nie dowiedzieliby się jednak o tym, że ks. Kamil Ciulkin nie jest żadnym alkoholikiem. Wykazały to badania medyczne i psychologiczne. Potwierdzili to także liczni wierni, oburzeni publicznym linczem niewinnego kapłana.
Trudno jest zrozumieć upór i milczenie, tak rozmownego dotąd, abp. Józefa Guzdka. Dotychczas miał odwagę bić się w piersi za cudze błędy, ale za swoje i swoich kurialistów nie raczy posypać głowy popiołem...
Po pierwsze, 8 sierpnia wydał publiczny i kategoryczny wyrok na kapłana na podstawie anonimu, bez przeprowadzenia rzetelnego i obiektywnego wyjaśnienia sprawy.
Po drugie, dopuścił, aby jego wicekanclerz, ks. dr Ireneusz Korziński, wprowadzał w błąd wiernych, zmieniając treść oświadczenia z 8 sierpnia br. Jest to działanie, które dyskwalifikuje wicekanclerza jako doktora prawa kanonicznego i obniża ono zaufanie nie tylko do kurii białostockiej, ale do instytucji Kościoła.
Po trzecie, metropolita białostocki z nierozumiałych powodów ukrywa niewinność ks. Kamila Ciulkina przed opinią publiczną i nie raczy oficjalnie przywrócić mu dobrego imienia.
Chciałoby się powiedzieć: zero tolerancji dla takiej patologii i niszczenia autorytetu Kościoła.
„Rzeczą ludzką jest błądzić, głupców rzeczą trwać w błędzie” - powiedział wielki rzymski polityk i filozof Cyceron. Czy o tej maksymie ktoś jeszcze pamięta w kurii białostockiej?