Zginęły dwie osoby. To on usłyszał zarzuty

Czytaj dalej
Fot. TVN24
Anna Kopeć

Zginęły dwie osoby. To on usłyszał zarzuty

Anna Kopeć

Adriana K. zatrzymał taksówkarz, Anna N. uciekła. Wczoraj odpowiedzialni za śmierć dwóch osób przy ul. Antoniukowskiej stanęli przed prokuratorem. Dziś sąd zdecyduje, czy mężczyzna trafi do aresztu

Spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym, ucieczka z miejsca zdarzenia i nieudzielenie pomocy. To zarzuty, które wczoraj usłyszał 26-letni Adrian K. z Białegostoku. To on kierował volkswagenem polo, gdy auto uderzyło w 23-letnią kobietę i 38-letniego mężczyznę. Zginęli w niedzielę nad ranem przy przystanku autobusowym przy ul. Antoniukowskiej.

- Adrian K. przyznał się do winy, ale skorzystał z przysługującego mu prawa odmowy składania wyjaśnień. Stwierdził tylko, że kierował pojazdem - relacjonuje Maciej Płoński, szef Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ, która prowadzi sprawę.

Źródło: TVN 24

Wiadomo że był trzeźwy. Za kilkaście dni, po przebadaniu krwi, będzie wiadomo czy był pod wpływem środków odurzających. Nieoficjalnie mówi się, że to nie pierwszy konflikt z prawem Adriana K. Podobno był karany za pobicie. Wczoraj śledczy nie mogli tego potwierdzić. Na razie chcą, by białostoczanin najbliższe trzy miesiące spędził w tymczasowym areszcie. O tym dziś zadecyduje sąd. 26-latkowi grozi do 12 lat więzienia.

Taksówkarz: Nikt się nie zatrzymał, nie zainteresował. Nikt nie zadał pytania, co się stało

Ale to nie jedyna osoba, która ma związek z tą sprawą. Z Adrianem K. jechała też Anna N. Śledczy ustalili, że bezpośrednio po wypadku uciekła z miejsca zdarzenia i również nie udzieliła pokrzywdzonym pomocy. Wczoraj ta niewysoka blondynka również została doprowadzona do prokuratury, gdzie usłyszała zarzut nieudzielenia pomocy. Za to przestępstwo grozi do 3 lat pozbawienia wolności.

Anna N. prawdopodobnie wysiadła z auta, gdy kierowca na chwilę zatrzymał się po zderzeniu z ludźmi. Ukrywała się przez kilka godzin, a po południu sama zgłosiła się na policję.

Jak dokładnie przebiegał ten wypadek - nie wiadomo. Nie zarejestrowały go znajdujące się na tym skrzyżowaniu kamery monitoringu. Wiadomo, że Adrian K. musiał jechać z dużą prędkością. Ciała ofiar leżały w dużej odległości od siebie. Znacznie przesunięty był także betonowy kosz na śmieci.

Kierowca uciekł. Zatrzymał go pan Adam - taksówkarz z korporacji Jaga Taxi. Nie chce rozgłosu. - Nie dokonałem niczego nadzwyczajnego, a tylko to, co każdy powinien zrobić na moim miejscu - mówi skromnie taksówkarz.

Gdy on gonił kierowcę, jego kolega z korporacji COOLtura Taxi próbował ratować potrąconych ludzi. - Miałem kurs na Dziesięciny, wiozłem chłopaka i dziewczynę. Przejeżdżając obok przystanku zauważyłem, że na prawym pasie jezdni za zatoką autobusową coś leży. Myślałem, że to worek, postanowiłem go uprzątnąć, by nie torował drogi innym. Kiedy podszedłem zobaczyłem, że to człowiek. Klient pomógł mi przewrócić ciało. To była dziewczyna. Sprawdzałem jej tętno na szyi, niestety nie miała pulsu. Zadzwoniłem pod numer alarmowy. Jeszcze w czasie rozmowy zauważyłem, że dalej na trawniku leży drugi człowiek. To był mężczyzna. Miał jeszcze puls. Rozpocząłem reanimację, szybko przyjechał radiowóz. Ratowaliśmy go na zmianę z policjantem, ale bez skutku - opowiada pan Jacek.

Kiedy przyjechała karetka, ktoś z przechodniów mówił, że widział, jak w kierunku ul. Gajowej pędził uszkodzony samochód. Pan Jacek pojechał z policjantem. Tam już pan Adam ujął sprawcę wypadku.

Obaj taksówkarze, gdy się nieco otrząsnęli się po tym wydarzeniu we wczorajszej rozmowie z „Porannym” przekonywali, że nie zrobili niczego nadzwyczajnego. Przypominali, że udzielenie pomocy innym to obowiązek każdego z człowieka.

- Wiele osób jednak o tym zapomina - mówi ze smutkiem pan Jacek. - Moi klienci zachwali się bardzo przytomnie, odważnie i bez paniki zaczęli mi pomagać. Ale gdy sprawdzaliśmy co się dzieje z tymi ludźmi obok nas przejechało kilka aut. Nikt się nie zatrzymał, nie zainteresował. Nikt nie zadał choćby pytania o to, co się stało albo czy nie trzeba pomóc, nie mieli za to oporów, by robić zdjęcia z miejsca wypadku. Wiele rzeczy widziałem już w życiu, ale to nie mieści mi się w głowie.

Anna Kopeć

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.